Transseksualna modelka jedną z twarzy kampanii! Wow! Chyba napisano o tym na wszystkich portalach modowych i plotkarskich. Chciałam pominąć oklepany zaledwie po jednym dniu temat, ale Givenchy znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych marek. Jestem więc zmuszona podzelić się z Wami jakże cennymi spostrzeżeniami, tym bardziej, że kampania trafia w mój gust i ostro daje po oczach.
Tym razem u Givenchy nie brakuje koloru, ale nadal jest seksownie i intymnie. To zasługa czerwieni, która z ubrań ekspanduje na włosy i usta modelek. Skąd pomysł, aby jedną z twarzy kampanii byla Lea T.? Występuje przecież obok Małgosi Beli czy Catherine McNeil. Lea, jeszcze jako Leo, przez kilka lat była asystentką Riccarda Tisci. Projektant doszedł do wniosku, że jako osoba bardzo związana z brandem, świetnie odzwierciedli jego założenia. Bowiem w modzie lansowanej przez Givenchy, granica między stylem kobiecym i męskim często się zaciera.
A może pomysł podsunęła sama Carine Roitfeld, która stylizowała kampanię? Niewykluczone. Nie zdziwię się, jeżeli wkrótce będziemy mogli podziwiać Leę T. na łamach Vogue Paris :)
Wybaczcie mi monotematyczność (Carine), tym razem jest naprawdę niezamierzona. Nic nie poradzę na to, że zachwyca mnie wszystko, w czym Mademoiselle Editrix macza palce. Na koniec kilka świetnych looków z pokazu Givenchy F/W 2010/2011.
Simon, Catherine, Mariacarla, Ming Xi, Małgosia, Jonathan
nowe projekty Givenchy - niesamowite!
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy blog- zapraszam do mnie :)